Kiedy dzisiaj porównuje życie moich dzieci i moje, to myślę sobie, że ja byłam szczęśliwsza będąc w ich wieku. Każdą wolną chwilę spędzałam na podwórku z koleżankami, grałyśmy w przeróżne gry, a każde nasze spotkanie kończyło się nie mającym końca odprowadzaniem się do domu. Dzisiaj większość dzieci ma komputer, licznych znajomych głównie na Facebooku, audio-booki zamiast tradycyjnych książek i odpowiedzi na każde pytanie w Google. Pewnie łatwiej się żyje, ale gdzie dzieciństwo i zabawa na świeżym powietrzu?
Kiedy byłam w wieku moich dzieci, biegałam po łące, skakałam przez strumyk, jeździłam na rowerze niemalże cały dzień o głodzie, bo szkoda mi było czasu na jedzenie. Najmilej wspominam kiedy koleżanki z mojej ulicy przychodziły do mnie i pod starą szopą gotowałyśmy w starych garnkach przeróżne zupy błotne i piaskowe z dodatkiem drobnych kamyków i trawy. Pranie było co dzień, ale radości co nie miara.
Moi rodzice pracowali i nie mieli czasu, aby organizować mi zajęcia. Zresztą nie było takiej potrzeby. Byłam dość kreatywna już od dziecka i doskonale radziłam sobie w wymyślaniu przeróżnych zabaw. Czasem jest mi żal, że moje dzieci nie mają takiego dzieciństwa jak ja. Niby jeżdżą na rowerze, ale bardziej ciągnie ich do komputera niż do biegania. Nawet jeśli koleżanki czy koledzy przychodzą, brakuje im pomysłów na wspólne spędzanie czasu. Nie chcę za każdym razem narzucać im swoich, bo uważam że powinni mieć swobodę również w nudzeniu się.O ile sytuacja z moją córką jest łatwiejsza, bo dziewczynki chętniej chcą coś robić, to nie często podpowiadam mojemu 13-letniemu synowi. Szanuję jego przestrzeń ;)
Przykre jest że dzieci z naszej ulicy też siedzą w domu, przykute do komputerów i X-boxa, że nie słychać śmiechów i krzyków na ulicy.
Czas tak szybko płynie i choć moje dzieciaki dorastają, zawsze najlepiej czują się w domu, gdy mogą przytulić się do nas, wypić ciepłą herbatkę z cytryną i miodem własnej roboty i porozmawiać o wszystkim.
Moją przewodnią myślą, którą staram się kierować w życiu są słowa Jana Pawła II:
Jeżeli cokolwiek warto na świecie czynić, to tylko jedno - MIŁOWAĆ.
Obserwatorzy
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 13 sierpnia 2015
środa, 22 lipca 2015
Środowe spotkanie
Cudny czas, gdy dokoła ma się dobrych ludzi,
anioły na ziemi bez skrzydeł, za to z wielkim sercem.
Każdy uśmiech jest jak promyk słońca,
a każde życzliwe spojrzenie jest jak chleb,
którego każdy pragnie...
Gdy byłam dzisiaj u Kasi, czas stanął w miejscu... To były chwile pełne radości i szczerych wzruszeń. Moja córka biegała z synkiem mojej przyjaciółki i słyszałyśmy tylko radosne i czasem piskliwe śmiechy naszych pociech. Cudny czas, gdy można być świadkiem szczęścia...
Wiedziałam że Ola jest dobrą "opiekunką". Ona uwielbia dzieci, uwielbia spędzać z nimi czas. Myślę że będzie kiedyś pedagogiem. Jest tak opiekuńcza i czujna, że dzieci do niej ciągną. Moje słoneczko...
Kocham ludzi i uwielbiam im pomagać. Dzisiejszy dzień był dość pracowity, ale mam poczucie że nie zmarnowałam ani chwili. Czuję się spełniona i szczęśliwa.
Do domu po długiej nieobecności wrócił mój kot Leon i kolejny powód do radości...:)
Jutro Klub malucha... :) i zajęcia z dziećmi :)
anioły na ziemi bez skrzydeł, za to z wielkim sercem.
Każdy uśmiech jest jak promyk słońca,
a każde życzliwe spojrzenie jest jak chleb,
którego każdy pragnie...
Gdy byłam dzisiaj u Kasi, czas stanął w miejscu... To były chwile pełne radości i szczerych wzruszeń. Moja córka biegała z synkiem mojej przyjaciółki i słyszałyśmy tylko radosne i czasem piskliwe śmiechy naszych pociech. Cudny czas, gdy można być świadkiem szczęścia...
Wiedziałam że Ola jest dobrą "opiekunką". Ona uwielbia dzieci, uwielbia spędzać z nimi czas. Myślę że będzie kiedyś pedagogiem. Jest tak opiekuńcza i czujna, że dzieci do niej ciągną. Moje słoneczko...
Kocham ludzi i uwielbiam im pomagać. Dzisiejszy dzień był dość pracowity, ale mam poczucie że nie zmarnowałam ani chwili. Czuję się spełniona i szczęśliwa.
Do domu po długiej nieobecności wrócił mój kot Leon i kolejny powód do radości...:)
Jutro Klub malucha... :) i zajęcia z dziećmi :)
Etykiety:
czas,
dzieci,
dzień,
Kasia,
klub malucha,
kot,
Leon,
ludzie,
miłość,
przyjaciółka,
przyjaźń,
radość,
spełnienie,
szczęście,
wiersz
wtorek, 22 lipca 2014
Prawdziwy pasjonata
Mój syn Adrian uwielbia układać klocki lego i inne do nich podobne. Można powiedzieć, że wszystkie uskładane pieniądze wydaje właśnie na nie. Nie mogę wyjść z podziwu jak szybko potrafi je ułożyć. Ostatnio kupił sobie bombowca i złożył w ekspresowym tempie. Ponieważ samolot jest dość duży, ozdabia naszą szafę.
Gotowy samolot :)
Ciekawa jestem co będzie składał następnym razem ;)
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Własna tęcza
Dzisiaj wieczorem, gdy podlewaliśmy ogródek, postanowiłam razem z dziećmi zrobić własną tęczę. Ponieważ słoneczko mocno jeszcze w niektórych częściach naszego ogródka przygrzewało, nie było to trudne. Tęcza choć mała wyglądała cudnie. Radość dzieciaków ogromna (moja zresztą też). Postanowiliśmy uwiecznić to na zdjęciach:)
Nasza tęcza:)
Nasza tęcza:)
poniedziałek, 19 maja 2014
Sposób na nudę:)
W czasie deszczu jak wiadomo dzieci się nudzą. Moje nie zawsze:) Tym razem robiliśmy a raczej wyklejaliśmy motylki. Najwięcej pracy było przy oklejaniu motyli bibułą.A oto efekty naszej pracy:)
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Moja pierwsza kartka świąteczna do wysłania
Zainspirowana kartkami podziwianymi na wielu blogach, które zresztą odwiedzać uwielbiam postanowiłam zrobić własną kartkę świąteczną. Nie było łatwo, ponieważ nie mam pięknych papierów, różnych wycinaczy i innych upiększaczy. No cóż trzeba było sobie jakoś radzić. Efekt końcowy mojej twórczości jest taki jak na zdjęciu. Oceńcie sami :)
Zainspirowana kartkami podziwianymi na wielu blogach, które zresztą odwiedzać uwielbiam postanowiłam zrobić własną kartkę świąteczną. Nie było łatwo, ponieważ nie mam pięknych papierów, różnych wycinaczy i innych upiększaczy. No cóż trzeba było sobie jakoś radzić. Efekt końcowy mojej twórczości jest taki jak na zdjęciu. Oceńcie sami :)
Drugą ozdobą wielkanocną, którą wykonałam już razem z moimi dziećmi były żółte kurczaczki na piku. Wyglądają ślicznie. Potrzebne nam były powycinane z grubszego kartonu elementy kurczaczka, czerwony sznurek lub jak nie ma zrolowana bibułka, żółte piórka, i oczka. Kurczaki prezentują się tak:
Inspiracją były warsztaty plastyczne, które organizowałyśmy wraz z kilkoma koleżankami dla dzieci z naszej miejscowości. Tam robiliśmy je po raz pierwszy i tak nam się to spodobało, że planujemy dorobić jeszcze kilka aby obdarować na przykład moją mamę.
Od razu tak weselej zrobiło się na parapecie :)
Pozdrawiam, serdecznie i uciekam szydełkować mój kolejny koszyczek
Serdecznie dziękuję za odwiedziny i za każdy zostawiony komentarz :)
sobota, 12 kwietnia 2014
Palmy wielkanocne
Dzisiaj wykonaliśmy nasze palmy wielkanocne. Moje dzieci są z nich bardzo dumne i ja też. Najważniejsze że zrobione własnoręcznie :)
Dzisiaj wykonaliśmy nasze palmy wielkanocne. Moje dzieci są z nich bardzo dumne i ja też. Najważniejsze że zrobione własnoręcznie :)
Zwyczaj święcenia palm pojawił się w XI w. Według tradycji, palmę przechowuje się cały rok aby w następnym roku mogła zostać spalona na popiół, którym ksiądz posypuje głowę w Środę Popielcową. Zgodnie z ludową tradycją poświęconą palmę powinno się wetknąć za krzyż lub obraz aby strzegła dom od nieszczęść i zapewniała błogosławieństwo. Wtykano także palmy na pola, aby Bóg strzegł zasiewów i plonów przed gradem, suszą i nadmiernym deszczem. W Polsce środkowej i wschodniej, zaraz po wyjściu z kościoła młodzież uderzała się palmami. Wierzono, że uderzenie kogoś poświęconą palmą przekazuje żywotność i witalność zielonej gałązki, zabezpiecza od choroby, zapewnia zdrowie i bogactwo.
Niedziela Palmowa obchodzona jest ona na pamiątkę triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Jest jednocześnie zapowiedzią męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
My już mamy palmy:) a teraz idziemy coś piec :)
Nasza upiększona palma ;)
Barbie i jej nowe ciuszki :)
Dziś od rana na niebie gości słoneczko, aż chce się żyć. Zrobiłam trochę wiosennych porządków a teraz postanowiłam pochwalić się moimi pracami. Są to ubranka dla Barbie, które robiłam wieczorami. Nie są może bardzo piękne, ale mojej córci się podobają :) A i Barbie ma coś nowego na wiosenne dni;)
Pierwsza zupełnie gładka poszerzana od pasa, zakładana na jedno ramię.
Trzecia jasna z niebieskimi koralikami, na ramiączkach i z naszytym szlaczkiem(falą również z koralikami).
Oto moja kilkudniowa wieczorowa twórczość :)
Dziś od rana na niebie gości słoneczko, aż chce się żyć. Zrobiłam trochę wiosennych porządków a teraz postanowiłam pochwalić się moimi pracami. Są to ubranka dla Barbie, które robiłam wieczorami. Nie są może bardzo piękne, ale mojej córci się podobają :) A i Barbie ma coś nowego na wiosenne dni;)
Pierwsza zupełnie gładka poszerzana od pasa, zakładana na jedno ramię.
Druga również różowa na ramiączkach z paseczkami na dole i naszytymi trzema kwiatuszkami.
Trzecia jasna z niebieskimi koralikami, na ramiączkach i z naszytym szlaczkiem(falą również z koralikami).
Czwarta biała z marszczeniem w pasie, falbanką na dole sukienki i u góry, oraz kwiatkiem w pasie.
Taki komplecik - nie komplecik, czyli czerwona bluzka z białymi lamówkami i brązowa, pofalowana na dole spódniczka oraz druga spódniczka czarna z fioletową kokardą w pasie. Dorobiłam też wdzianko do tych sukienek na ramiączkach, białe z różowymi wykończeniami.
Oto moja kilkudniowa wieczorowa twórczość :)
piątek, 11 kwietnia 2014
Już nie długo święta, czas piękny, rodzinny i magiczny. Do niedawna wszystkie moje święta były radosne. Piszę niedawno, choć minęło już 6 lat od dnia kiedy naszą rodzinę opuściła moja babcia. Zazwyczaj świąteczne śniadanie jadaliśmy u moich dziadków. Wcześniej wspólnie szykowaliśmy różne smakołyki i to były niesamowite chwile. Pewnego dnia, podczas śniadania babcia powiedziała mi że chciałaby dożyć dnia kiedy to śniadanie będzie mogła zjeść u nas, tzn u mnie i mojego męża. Od tamtego dnia wiele się zmieniło w kwestii świąt. Już zawsze śniadania i obiady świąteczne jadaliśmy u nas. Moja babcia doskonale gotowała i to głównie dla pochwał z jej ust starałam się aby wszystko smakowało. Niestety 6 lat temu rak zabrał babcię. Babcia zmarła 2 dni przed wigilią. Byłam przy jej śmierci i do dziś pamiętam to uczucie bezsilności, złości i żalu. I ogromne uczucie pustki. Jeśli mogę tak powiedzieć, moja babcia była moją przyjaciółką, doradczynią, wsparciem, powierniczką sekretów. Świąt od tego dnia nie lubię. Zawsze na święta coś się działo. Rok po śmierci babci dziadziuś miał wylew, z którego nigdy się nie podniósł. Na święta wrócił do domu ze szpitala. Dwa lata temu zmarł, po świętach wielkanocnych. Przeczuwaliśmy że tak się stanie, więc i święta nie cieszyły. Ubiegłe święta wielkanocne też nie były radosne. Mój tato, wrócił ze szpitala po ciężkiej chemio i radioterapii. W święta życzyliśmy mu powrotu do zdrowia wiedząc że tak się nie stanie. Serce pękało mi z bólu i z bezradności. Świadomość tego co nieuniknione była straszna. Tato zmarł w sierpniu tamtego roku.
Każdego roku boję się świąt i myśli że znów coś może się wydarzyć. Cieszę się że mam dzieci, które pomagają mi w przygotowywaniu ozdób, potraw. Mam również męża, który mnie wspiera i kocha taką jaka jestem i mam moją kochaną mamę, która jest moją pomocą, oparciem i przyjaciółką. Kiedy wspominam te wszystkie tragiczne chwile, płyną mi łzy których nie mogę zatrzymać. Zastanawiam się czy to wszystko co mnie spotyka, te różne doświadczenia mają jakiś sens. Nie wiem.
Dzisiaj wraz z dziećmi przygotowaliśmy 3 jajka do powieszenia na gałązkach. Zabawa była fajna, pokleiliśmy się trochę ale chyba wyszło fajnie. Podczas robienia jajek opowiadałam dzieciom jak wyglądały przygotowania do świąt wtedy gdy byłam w ich wieku. Mówiłam o zapachu drożdżowego ciasta, które piekło się w piecu, o zamieszaniu gdy ciocia z babcią ustalały ile jajek będą gotować. Mówiłam im om strojeniu domu bibułą, o malowaniu pisanek woskiem. Słuchały z otwartymi buziami. Nasze jajka wyglądają tak:
Mój Adrianek podczas dekorowania jajka :)
I gotowe :)
Moja Olunia przy pracy:)
I skończone jajko:)
Jutro planujemy zrobić palmy wielkanocne. Przygotowaliśmy z krepiny już część kwiatków.
Każdego roku boję się świąt i myśli że znów coś może się wydarzyć. Cieszę się że mam dzieci, które pomagają mi w przygotowywaniu ozdób, potraw. Mam również męża, który mnie wspiera i kocha taką jaka jestem i mam moją kochaną mamę, która jest moją pomocą, oparciem i przyjaciółką. Kiedy wspominam te wszystkie tragiczne chwile, płyną mi łzy których nie mogę zatrzymać. Zastanawiam się czy to wszystko co mnie spotyka, te różne doświadczenia mają jakiś sens. Nie wiem.
Dzisiaj wraz z dziećmi przygotowaliśmy 3 jajka do powieszenia na gałązkach. Zabawa była fajna, pokleiliśmy się trochę ale chyba wyszło fajnie. Podczas robienia jajek opowiadałam dzieciom jak wyglądały przygotowania do świąt wtedy gdy byłam w ich wieku. Mówiłam o zapachu drożdżowego ciasta, które piekło się w piecu, o zamieszaniu gdy ciocia z babcią ustalały ile jajek będą gotować. Mówiłam im om strojeniu domu bibułą, o malowaniu pisanek woskiem. Słuchały z otwartymi buziami. Nasze jajka wyglądają tak:
Mój Adrianek podczas dekorowania jajka :)
I gotowe :)
Nasze jajka w komplecie :)
Moja Olunia przy pracy:)
I skończone jajko:)
Jutro planujemy zrobić palmy wielkanocne. Przygotowaliśmy z krepiny już część kwiatków.
Wspaniałym podręcznikiem dla wszystkich amatorów tworzenia kwiatów z krepiny są książki "Kwiaty z krepiny" i "Bukiety z krepiny" autorstwa Marie Chevalier. Książki są bogate w ilustracje co i jak robić aby powstawały krepinowe cuda. Wyszczególnione są potrzebne materiały, sposoby robienia np, pręcików, farbowania bibuły i wiele innych sztuczek. Polecam, bo warto.
wtorek, 8 kwietnia 2014
Mam na imię Anna. Mam dwójkę kochanych dzieci i kochanego męża. Postanowiłam zrealizować w końcu moje marzenie, z którego realizacją nosiłam się aż 4 lata. Sądziłam że nie mam dość doświadczenia, aby dzielić się nim z innymi. Przez te wszystkie lata śledziłam wiele blogów, zaczytywałam się w nich, szukałam inspiracji w wielu dziedzinach. Oczywiście mam też swoje ulubione, dzięki którym wielokrotnie zabijałam nudę w twórczy sposób.
Mieszkam w małej miejscowości, niedaleko lasu i łąk po których jak tylko robi się cieplej spacerują dumnie bociany. Uwielbiam mój dom, który daje mi poczucie bezpieczeństwa głównie dlatego, że mieszkają w nim ludzie których ja kocham i którzy mnie kochają. Zazwyczaj życie mnie nie rozpieszczało, moi rodzice pracowali a jak wracali do domu po pracy, to nie mieli już sił na to by ze mną coś porobić ciekawego. Wtedy nie zwracałam na to uwagi, pewnie dlatego że sama potrafiłam się sobą doskonale zająć pomimo tego że nie było komputera. Ja postanowiłam nie iść do pracy i poświęcić się dzieciom, ich wychowaniu, dać im maksimum siebie. Zazwyczaj czas spędzaliśmy na wymyślaniu gier i zabaw, malowaniu, wyklejaniu, rysowaniu, kolorowaniu itp. Najbardziej twórczy czas to oczywiście okres przed świętami i również wtedy nie próżnowaliśmy. Niestety nie mam wielu zdjęć prac moich dzieci z tamtych lat. Coś zostało i postaram się umieścić na blogu.
Mieszkam w małej miejscowości, niedaleko lasu i łąk po których jak tylko robi się cieplej spacerują dumnie bociany. Uwielbiam mój dom, który daje mi poczucie bezpieczeństwa głównie dlatego, że mieszkają w nim ludzie których ja kocham i którzy mnie kochają. Zazwyczaj życie mnie nie rozpieszczało, moi rodzice pracowali a jak wracali do domu po pracy, to nie mieli już sił na to by ze mną coś porobić ciekawego. Wtedy nie zwracałam na to uwagi, pewnie dlatego że sama potrafiłam się sobą doskonale zająć pomimo tego że nie było komputera. Ja postanowiłam nie iść do pracy i poświęcić się dzieciom, ich wychowaniu, dać im maksimum siebie. Zazwyczaj czas spędzaliśmy na wymyślaniu gier i zabaw, malowaniu, wyklejaniu, rysowaniu, kolorowaniu itp. Najbardziej twórczy czas to oczywiście okres przed świętami i również wtedy nie próżnowaliśmy. Niestety nie mam wielu zdjęć prac moich dzieci z tamtych lat. Coś zostało i postaram się umieścić na blogu.
Pierwszy obrazek to wyklejanka mojej córki Oli. Poprosiłam moje dzieci aby pomyślały przez chwilę a potem z dostępnych materiałów wykleiły miejsce w którym czują się najlepiej. Co się okazało tym miejscem jest dom. Zresztą widać na obrazkach tą dziecięcą zgodność. Ten drugi wykonany jest przez mojego syna Adrianka. Co prawda są one do siebie podobne, ale myślę że jest to spowodowane chęcią naśladowania starszego brata;) Przy tej wyklejance bawiliśmy się doskonale. Moja rola ograniczyła się tu głównie do chwalenia dzieciaków. Choć od wykonania tych prac minęły już dwa lata, ja wciąż je przechowuję w moim "pudełeczku wspomnień" i mam nadzieję że za parę lat obejrzymy je wspólnie i uronimy łezkę ze wzruszenia.
Jak wspomniałam w swoim profilu uwielbiam gotować i piec. Kuchnia to jest miejsce w którym odpoczywam. Kiedy byłam w ciąży pomyślałam sobie że chciałabym nauczyć moje dzieci szacunku i miłości do kuchni. Myślę że tak się stało. Moje dzieci chętnie ze mną pieką i gotują kiedy tylko mają czas, gdy odrobią już zadane prace domowe. Przez dłuższy czas śledziłam blog pani Beatki Lipov. Zakupiliśmy również książkę"Dzieciaki od kuchni" która stała się naszą przewodniczką. Warto sięgnąć po tę pozycję książkową jeśli tylko zauważy się chęć dzieci do tworzenia, gotowania.
Dzisiaj postanowiłam spełnić marzenie kulinarne męża i ugotowałam mu takie grzeszne bo podczepane mąką żeberka wieprzowe w sosie.
Sosik jak wiadomo pyszny, bo mięsko dobrze przyprawione sprawdzonymi przez lata przyprawami. Na co dzień nie jadamy aż tak niezdrowo, ale raz na jakiś czas można zgrzeszyć;) Jest to proste danie i nie wymagające wielkich umiejętności kulinarnych;)
Jak tylko dzieci wrócą ze szkoły i odrobią lekcje mamy w planach robienie kwiatków z krepiny do naszych palm wielkanocnych. Później zamieszczę krótki kursik robienia kilku kwiatków.
Myślę, że jak na mój pierwszy wpis to wystarczy. Jeśli ktoś przeczyta to co napisałam, bardzo proszę o wyrozumiałość. To dopiero moje pierwsze kroki;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)