Obserwatorzy

wtorek, 22 lipca 2014

Prawdziwy pasjonata

Mój syn Adrian uwielbia układać klocki lego i inne do nich podobne. Można powiedzieć, że wszystkie uskładane pieniądze wydaje właśnie na nie. Nie mogę wyjść z podziwu jak szybko potrafi je ułożyć. Ostatnio kupił sobie bombowca i złożył w ekspresowym tempie. Ponieważ samolot jest dość duży, ozdabia naszą szafę.




 Gotowy samolot :)

 Ciekawa jestem co będzie składał następnym razem ;)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Własna tęcza

Dzisiaj wieczorem, gdy podlewaliśmy ogródek, postanowiłam razem z dziećmi zrobić własną tęczę. Ponieważ słoneczko mocno jeszcze w niektórych częściach naszego ogródka przygrzewało, nie było to trudne. Tęcza choć mała wyglądała cudnie. Radość dzieciaków ogromna (moja zresztą też). Postanowiliśmy uwiecznić to na zdjęciach:)







Nasza tęcza:)

czwartek, 5 czerwca 2014

Truskawki

Truskawki

Truskawkowe lato,
Truskawkowy czas,
Truskawki, truskawki
Rozśmieszają świat!

W każdym domu, ogródku
W czerwonych czapeczkach
Liczny ród truskawkowy
Latem zawsze mieszka.

Mają coś takiego –
To ich tajemnica,
Że uśmiecha się nawet
Największa złośnica.

Mają coś takiego,
To dla mnie zagadka,
Że rozśmieszą nawet
Stuletniego dziadka.

Mają coś takiego,
To jest ściśle tajne,
Że co było nudne,
To robi się fajne.

Mają coś takiego –
Swoje sekreciki –
Ponuracy robią
żarty i żarciki.

Bez truskawek – źle,
Nie byłoby lata.
Zapytaj o to mamę,
Powie ci też tata.



Cała moja rodzina uwielbia truskawki, więc goszczą one u nas bardzo często, zwłaszcza teraz gdy jest na nie pora. Robimy również przetwory z truskawek, aby móc zimą cieszyć się ich  smakiem i pięknym zapachem.




Jezus Pantokrator

Mój syn na zajęciach z plastyki miał do napisania ikonę Jezusa Pantokratora. Część z wykonanych ikon przeznaczona została na sprzedaż podczas festynu szkolnego. Mój Adrian postanowił, że swoją ikonę zabierze do domu  i powiesi na ścianie (ku mojej uciesze).
Ikonę pisał długo i ciągle coś było do poprawki. Efekt końcowy bardzo mi się podoba:)


czwartek, 29 maja 2014

Wiklinowe serca

Ostatnio na warsztatach z okazji Dnia Matki dzieci robiły serca z wikliny papierowej. Dość szybko uporały się z tym wydawałoby się trudnym wyzwaniem. Ja też zrobiłam kilka w domu dla znajomych i zastanawiam się czy ozdabiać je czymś więcej niż wstążeczką  czy zostawić je tak jak na zdjęciach. Takie taż są ładne.




Pogoda dzisiaj nas nie rozpieszcza :( Odczuwam nieodpartą chęć picia kawy niemalże jednej za drugą z powodu nadmiernej senności.  Czytam fajną i lekką książkę pt" Droga do Różan" i sama mam ochotę przenieść się tam, w to piękne i cudowne miejsce. W tych wszystkich dworkach jest coś magicznego,  zdaje się że rzeczywiście mają duszę.  Idę dokończyć kolejną filiżankę kawy i pomarzyć o ciepłym dniu...

poniedziałek, 26 maja 2014

Dzień Mamy:)

Dzisiaj jest cudowny dzień - Dzień Mamy. Moje dzieci od kilku dni przygotowywały dla mnie różne niespodzianki. Ja też zrobilam coś dla mojej kochanej i najwspanialszej na świecie MAMY.
Oto mój prezent na rozmaitości (dodam że robiłam po raz pierwszy):)




I kartka:)





Wszystkim Mamusiom  życzę dużo zdrowia i spełnienia marzeń...

poniedziałek, 19 maja 2014

Sposób na nudę:)

W czasie deszczu jak wiadomo dzieci się nudzą. Moje nie zawsze:) Tym razem robiliśmy a raczej wyklejaliśmy motylki. Najwięcej pracy było przy oklejaniu motyli bibułą.A oto efekty naszej pracy:)







sobota, 17 maja 2014

Niebo istnieje. Naprawdę!

Tą książkę chciałam przeczytać już dawno, ale wiadomo jak to jest, zawsze coś pilniejszego do kupienia.
Pewnego dnia, pewna kochana i cudowna osoba pożyczyła mi ją. Czułam się jak dziecko, które dostaje swoją wymarzoną zabawkę. Książkę przeczytałam w niespełna 3 godziny. Jest dokładnie taka jak myślałam i nie zawiodłam się.
      Izuś dziękuję :)


Po długiej przerwie z powodów technicznych udało mi się znowu tu zajrzeć. Ostatnio miałam trochę czasu na różne przemyślenia związane z moim życiem. Spotkałam na swojej drodze wiele osób, kochanych, życzliwych po prostu wspaniałych. Na ogół jestem osobą zamkniętą w sobie i za każdym razem toczę ze sobą walkę, kiedy mam wyjść ze swojej "skorupki". Jak to w życiu bywa, są lepsze i gorsze dni. Do tej pory myślałam, że jestem sama w tym co mnie spotyka. Teraz wiem, że są osoby, które są gotowe nie tylko mnie wysłuchać, ale też i służyć wsparciem. Jedna bardzo serdeczna osoba pożyczyła mi niesamowitą książkę pt. "Moc uwielbienia". Książka trafiła do mnie w chwili, gdy zastanawiałam się nad pewnymi zdarzeniami, które ostatnio miały miejsce, a z których nie umiałam się cieszyć. Chyba nikt nie umie cieszyć się z przykrych doświadczeń. Książka ta mówi m.in, o tym że należy dziękować Bogu za wszystko co nas spotyka, zarówno to dobre, za które łatwo być wdzięcznym, jak i za to co złe. To tak w ogromnym skrócie. Autor pisze w prosty sposób o zaufaniu, dziękczynieniu Bogu. Niestety nie jest to łatwe, ale możliwe sądząc po opisie różnych czasem bardzo ciężkich przypadków. Każdy podjęty temat jest potwierdzony cytatem z Pisma Świętego. Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć przesłanie Boga do ludzi, jego oczekiwania i ogrom jego miłości. Książka daje wiele do myślenia. Nie można odłożyć jej na półkę i powiedzieć nic mnie to nie obchodzi, mnie to nie dotyczy. Polecam ją każdemu, kto chce poznać Boga od innej strony, jako tego, który ma dla każdego doskonały plan.



niedziela, 27 kwietnia 2014

Święty Jan Paweł II - patron rodzin


Dziś jest szczególny i historyczny dzień, wszyscy tak mówią. Dla mnie też jest szczególny, ale w negatywnym sensie. Dzisiaj straciłam pracę, co prawda dorywczą, ale zawsze coś. Przy dwójce dzieci każdy grosz jest na wagę złota. Wczoraj na spotkaniu ze znajomymi rozmawialiśmy o celu człowieka i o drodze jaką przygotowuje mu Bóg. Zastanawiam się czy to co spotkało mnie dzisiaj ma jakiś ukryty sens. Wypowiedzenie przyjęłam na klatę z godnością, potem rozkleiłam się zupełnie bo znowu ktoś okazał się ważniejszy i znowu coś mi nie wyszło. Najbardziej zawiedzione są dzieci, bo nie tak miało być. Zawierzyłam to wszystko Bogu. Może jedno ma się skończyć, aby mogło zacząć się coś nowego? Sama nie wiem. Najbardziej boli mnie to, że zawsze starałam się być lojalna, zrezygnowałam z szansy na etat bo obiecałam że podejmę się tej pracy. Życie czasem  jest okrutne...


Kochany Jan Paweł II. Takiego go pamiętam i taki pozostał mi bliski.  Taki kochany, ciepły dziadziuś. Kiedy umarł czułam się tak jakbym straciła kogoś z rodziny. Przez pierwsze dni trudno mi było powstrzymać łzy na samo jego wspomnienie w telewizji. Dzisiaj cała moja rodzina śledziła w telewizji mszę kanonizacyjną. Wspaniałe chwile!



Tylko tyle mogę teraz powiedzieć:" Jezu ufam Tobie..."



Moje ulubione:)  ŚWIĘTY - taki bliski, zwyczajny i realny.



Lepszego patrona rodzin nie można sobie wymarzyć...

środa, 23 kwietnia 2014

Święta, święta i po świętach...

No cóż,  wszystko co dobre szybko  się kończy. W tym roku do kościoła na święcenie pokarmów udałam się z własnoręcznie zrobionym koszyczkiem. Tak sobie postanowiłam rok temu, gdy widziałam kilka osób z szydełkowymi koszyczkami. Koszyczki tamte nie były bardzo ażurkowe, więc i ja podobny sobie zrobiłam. Mój ma po dwa kwiatuszki i falbankę u góry.  Niestety   przed świętami nie miałam czasu  żeby go zaprezentować więc czynię to teraz:)




Oprócz koszyczka zrobiłam jeszcze miseczkę, w której znajdowały się czekoladowe jajka.


Ostatnio szydełkowanie zabiera mi jeszcze więcej czasu, uwielbiam to robić. Robię jeszcze koszyczek dla mojej mamy i mam nadzieję że już jutro go skończę. 
Życzę wszystkim miłego wieczoru :)

Monster High

Moja córcia Ola w tamtym roku dostała lalkę z  serii Monster High. Zastanawiałam się wtedy co takiego jest w tych lalkach, że niemalże każda mała dziewczynka chce je mieć. Moja Ola stwierdziła że jej podobają się te lalki ponieważ każda z nich jest inna i nie idealna jak na przykład Barbie (cokolwiek to znaczy). Od jakiegoś czasu męczyła mnie żebym zrobiła jej na szydełko jakieś ubranko, ponieważ trudno jest coś dokupić. Większość ubranek jest na Barbie i lalki tego typu. No cóż łatwo nie było, ponieważ te lalki są strasznie chude, ale po dwóch godzinach intensywnej pracy wyszło mi coś takiego - taki mały komplecik z ala koszyczkiem na rękę.







Muszę przyznać, że ta lalka ma w sobie coś takiego że ja też lubię się nią bawić, oczywiście razem z moją Olą. Już moja córcia zamówiła sobie sukienkę dla swojej ulubienicy;) Nic mi nie pozostało jak brać się
 wkrótce do pracy.

Aksamitki

Jakiś czas temu zasiałam sobie aksamitki. W tamtym roku też siałam, ale o dziwo nie wiele mi wykiełkowało. Myślałam że w tym roku będzie podobnie, a jest zupełnie inaczej :) Wykiełkowało  mi 100 % nasion. Oto moje malutkie roślinki :)



Jeszcze troszkę i będę je wysadzać do doniczek,  na grządki i skrzynek. Może nie pachną zbyt pięknie, ale za to ładnie wyglądają.



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Moja pierwsza kartka świąteczna do wysłania

Zainspirowana kartkami podziwianymi na wielu blogach, które zresztą odwiedzać uwielbiam postanowiłam zrobić własną kartkę świąteczną. Nie było łatwo, ponieważ nie mam pięknych papierów, różnych  wycinaczy i innych upiększaczy. No cóż trzeba było sobie jakoś radzić. Efekt końcowy mojej twórczości jest taki jak na zdjęciu. Oceńcie sami :)






 Drugą ozdobą wielkanocną, którą wykonałam już  razem z moimi  dziećmi były żółte kurczaczki na piku. Wyglądają ślicznie. Potrzebne nam były powycinane z grubszego kartonu elementy kurczaczka, czerwony sznurek lub jak nie ma zrolowana bibułka, żółte piórka, i oczka. Kurczaki prezentują się tak:







Inspiracją były  warsztaty plastyczne, które organizowałyśmy wraz z kilkoma koleżankami dla dzieci z naszej miejscowości. Tam robiliśmy je po raz pierwszy i tak nam się to spodobało, że planujemy dorobić jeszcze kilka aby obdarować na przykład moją mamę.   

Od razu tak weselej zrobiło się na parapecie :)

Pozdrawiam, serdecznie i uciekam szydełkować mój kolejny koszyczek 

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i za każdy zostawiony komentarz :)
http://goldona.blogspot.com/2014/03/zapraszam-na-rozdanie.html

sobota, 12 kwietnia 2014

Palmy wielkanocne

Dzisiaj wykonaliśmy nasze palmy wielkanocne. Moje dzieci są z nich bardzo dumne i ja też. Najważniejsze że zrobione własnoręcznie :)




Zwyczaj święcenia palm pojawił się w XI w. Według tradycji,  palmę przechowuje się cały rok aby w następnym roku mogła zostać spalona na popiół, którym ksiądz posypuje głowę w Środę Popielcową. Zgodnie z ludową tradycją poświęconą palmę powinno się wetknąć za krzyż lub obraz aby strzegła dom od nieszczęść i zapewniała błogosławieństwo. Wtykano także palmy na pola, aby Bóg strzegł zasiewów i plonów przed gradem, suszą i nadmiernym deszczem. W Polsce środkowej i wschodniej, zaraz po wyjściu z kościoła młodzież uderzała się palmami. Wierzono, że uderzenie kogoś poświęconą palmą przekazuje żywotność i witalność zielonej gałązki, zabezpiecza od choroby, zapewnia zdrowie i bogactwo.

Niedziela Palmowa obchodzona jest ona na pamiątkę triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Jest jednocześnie zapowiedzią męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

My już mamy palmy:) a teraz idziemy coś piec :)


Nasza upiększona palma ;)





Barbie i jej nowe ciuszki :)

Dziś od rana na niebie  gości słoneczko, aż chce się żyć. Zrobiłam trochę wiosennych porządków a teraz postanowiłam pochwalić się moimi pracami. Są to ubranka dla Barbie, które robiłam wieczorami. Nie są może bardzo piękne, ale mojej córci się podobają :) A i Barbie ma coś nowego na wiosenne dni;)
Pierwsza zupełnie gładka poszerzana od pasa, zakładana na jedno ramię.




Druga również różowa na ramiączkach z  paseczkami na dole i naszytymi trzema kwiatuszkami.

 Trzecia jasna z niebieskimi koralikami, na ramiączkach i z naszytym szlaczkiem(falą również z koralikami).




Czwarta  biała z marszczeniem w pasie, falbanką na dole sukienki i u góry, oraz kwiatkiem w pasie.





Taki komplecik - nie komplecik, czyli czerwona bluzka z białymi lamówkami i brązowa, pofalowana na dole spódniczka oraz druga spódniczka czarna z fioletową kokardą w pasie. Dorobiłam też wdzianko do tych sukienek na ramiączkach, białe z różowymi wykończeniami.






Oto moja kilkudniowa wieczorowa twórczość :)