Obserwatorzy

niedziela, 27 kwietnia 2014

Święty Jan Paweł II - patron rodzin


Dziś jest szczególny i historyczny dzień, wszyscy tak mówią. Dla mnie też jest szczególny, ale w negatywnym sensie. Dzisiaj straciłam pracę, co prawda dorywczą, ale zawsze coś. Przy dwójce dzieci każdy grosz jest na wagę złota. Wczoraj na spotkaniu ze znajomymi rozmawialiśmy o celu człowieka i o drodze jaką przygotowuje mu Bóg. Zastanawiam się czy to co spotkało mnie dzisiaj ma jakiś ukryty sens. Wypowiedzenie przyjęłam na klatę z godnością, potem rozkleiłam się zupełnie bo znowu ktoś okazał się ważniejszy i znowu coś mi nie wyszło. Najbardziej zawiedzione są dzieci, bo nie tak miało być. Zawierzyłam to wszystko Bogu. Może jedno ma się skończyć, aby mogło zacząć się coś nowego? Sama nie wiem. Najbardziej boli mnie to, że zawsze starałam się być lojalna, zrezygnowałam z szansy na etat bo obiecałam że podejmę się tej pracy. Życie czasem  jest okrutne...


Kochany Jan Paweł II. Takiego go pamiętam i taki pozostał mi bliski.  Taki kochany, ciepły dziadziuś. Kiedy umarł czułam się tak jakbym straciła kogoś z rodziny. Przez pierwsze dni trudno mi było powstrzymać łzy na samo jego wspomnienie w telewizji. Dzisiaj cała moja rodzina śledziła w telewizji mszę kanonizacyjną. Wspaniałe chwile!



Tylko tyle mogę teraz powiedzieć:" Jezu ufam Tobie..."



Moje ulubione:)  ŚWIĘTY - taki bliski, zwyczajny i realny.



Lepszego patrona rodzin nie można sobie wymarzyć...

środa, 23 kwietnia 2014

Święta, święta i po świętach...

No cóż,  wszystko co dobre szybko  się kończy. W tym roku do kościoła na święcenie pokarmów udałam się z własnoręcznie zrobionym koszyczkiem. Tak sobie postanowiłam rok temu, gdy widziałam kilka osób z szydełkowymi koszyczkami. Koszyczki tamte nie były bardzo ażurkowe, więc i ja podobny sobie zrobiłam. Mój ma po dwa kwiatuszki i falbankę u góry.  Niestety   przed świętami nie miałam czasu  żeby go zaprezentować więc czynię to teraz:)




Oprócz koszyczka zrobiłam jeszcze miseczkę, w której znajdowały się czekoladowe jajka.


Ostatnio szydełkowanie zabiera mi jeszcze więcej czasu, uwielbiam to robić. Robię jeszcze koszyczek dla mojej mamy i mam nadzieję że już jutro go skończę. 
Życzę wszystkim miłego wieczoru :)

Monster High

Moja córcia Ola w tamtym roku dostała lalkę z  serii Monster High. Zastanawiałam się wtedy co takiego jest w tych lalkach, że niemalże każda mała dziewczynka chce je mieć. Moja Ola stwierdziła że jej podobają się te lalki ponieważ każda z nich jest inna i nie idealna jak na przykład Barbie (cokolwiek to znaczy). Od jakiegoś czasu męczyła mnie żebym zrobiła jej na szydełko jakieś ubranko, ponieważ trudno jest coś dokupić. Większość ubranek jest na Barbie i lalki tego typu. No cóż łatwo nie było, ponieważ te lalki są strasznie chude, ale po dwóch godzinach intensywnej pracy wyszło mi coś takiego - taki mały komplecik z ala koszyczkiem na rękę.







Muszę przyznać, że ta lalka ma w sobie coś takiego że ja też lubię się nią bawić, oczywiście razem z moją Olą. Już moja córcia zamówiła sobie sukienkę dla swojej ulubienicy;) Nic mi nie pozostało jak brać się
 wkrótce do pracy.

Aksamitki

Jakiś czas temu zasiałam sobie aksamitki. W tamtym roku też siałam, ale o dziwo nie wiele mi wykiełkowało. Myślałam że w tym roku będzie podobnie, a jest zupełnie inaczej :) Wykiełkowało  mi 100 % nasion. Oto moje malutkie roślinki :)



Jeszcze troszkę i będę je wysadzać do doniczek,  na grządki i skrzynek. Może nie pachną zbyt pięknie, ale za to ładnie wyglądają.



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Moja pierwsza kartka świąteczna do wysłania

Zainspirowana kartkami podziwianymi na wielu blogach, które zresztą odwiedzać uwielbiam postanowiłam zrobić własną kartkę świąteczną. Nie było łatwo, ponieważ nie mam pięknych papierów, różnych  wycinaczy i innych upiększaczy. No cóż trzeba było sobie jakoś radzić. Efekt końcowy mojej twórczości jest taki jak na zdjęciu. Oceńcie sami :)






 Drugą ozdobą wielkanocną, którą wykonałam już  razem z moimi  dziećmi były żółte kurczaczki na piku. Wyglądają ślicznie. Potrzebne nam były powycinane z grubszego kartonu elementy kurczaczka, czerwony sznurek lub jak nie ma zrolowana bibułka, żółte piórka, i oczka. Kurczaki prezentują się tak:







Inspiracją były  warsztaty plastyczne, które organizowałyśmy wraz z kilkoma koleżankami dla dzieci z naszej miejscowości. Tam robiliśmy je po raz pierwszy i tak nam się to spodobało, że planujemy dorobić jeszcze kilka aby obdarować na przykład moją mamę.   

Od razu tak weselej zrobiło się na parapecie :)

Pozdrawiam, serdecznie i uciekam szydełkować mój kolejny koszyczek 

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i za każdy zostawiony komentarz :)
http://goldona.blogspot.com/2014/03/zapraszam-na-rozdanie.html

sobota, 12 kwietnia 2014

Palmy wielkanocne

Dzisiaj wykonaliśmy nasze palmy wielkanocne. Moje dzieci są z nich bardzo dumne i ja też. Najważniejsze że zrobione własnoręcznie :)




Zwyczaj święcenia palm pojawił się w XI w. Według tradycji,  palmę przechowuje się cały rok aby w następnym roku mogła zostać spalona na popiół, którym ksiądz posypuje głowę w Środę Popielcową. Zgodnie z ludową tradycją poświęconą palmę powinno się wetknąć za krzyż lub obraz aby strzegła dom od nieszczęść i zapewniała błogosławieństwo. Wtykano także palmy na pola, aby Bóg strzegł zasiewów i plonów przed gradem, suszą i nadmiernym deszczem. W Polsce środkowej i wschodniej, zaraz po wyjściu z kościoła młodzież uderzała się palmami. Wierzono, że uderzenie kogoś poświęconą palmą przekazuje żywotność i witalność zielonej gałązki, zabezpiecza od choroby, zapewnia zdrowie i bogactwo.

Niedziela Palmowa obchodzona jest ona na pamiątkę triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Jest jednocześnie zapowiedzią męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

My już mamy palmy:) a teraz idziemy coś piec :)


Nasza upiększona palma ;)





Barbie i jej nowe ciuszki :)

Dziś od rana na niebie  gości słoneczko, aż chce się żyć. Zrobiłam trochę wiosennych porządków a teraz postanowiłam pochwalić się moimi pracami. Są to ubranka dla Barbie, które robiłam wieczorami. Nie są może bardzo piękne, ale mojej córci się podobają :) A i Barbie ma coś nowego na wiosenne dni;)
Pierwsza zupełnie gładka poszerzana od pasa, zakładana na jedno ramię.




Druga również różowa na ramiączkach z  paseczkami na dole i naszytymi trzema kwiatuszkami.

 Trzecia jasna z niebieskimi koralikami, na ramiączkach i z naszytym szlaczkiem(falą również z koralikami).




Czwarta  biała z marszczeniem w pasie, falbanką na dole sukienki i u góry, oraz kwiatkiem w pasie.





Taki komplecik - nie komplecik, czyli czerwona bluzka z białymi lamówkami i brązowa, pofalowana na dole spódniczka oraz druga spódniczka czarna z fioletową kokardą w pasie. Dorobiłam też wdzianko do tych sukienek na ramiączkach, białe z różowymi wykończeniami.






Oto moja kilkudniowa wieczorowa twórczość :)





piątek, 11 kwietnia 2014

Już nie długo święta, czas piękny, rodzinny i magiczny. Do niedawna wszystkie moje święta były radosne. Piszę niedawno, choć minęło już 6 lat  od dnia kiedy naszą rodzinę opuściła moja babcia. Zazwyczaj świąteczne śniadanie jadaliśmy u moich dziadków. Wcześniej wspólnie szykowaliśmy różne smakołyki i to były niesamowite chwile. Pewnego dnia, podczas śniadania babcia powiedziała mi że chciałaby dożyć dnia kiedy to śniadanie będzie mogła zjeść u nas, tzn u mnie i mojego męża. Od tamtego dnia wiele się zmieniło w kwestii świąt. Już zawsze śniadania i obiady świąteczne jadaliśmy u nas. Moja babcia doskonale gotowała i to głównie dla pochwał z jej ust starałam się aby wszystko smakowało. Niestety 6 lat temu rak zabrał babcię. Babcia zmarła 2 dni przed wigilią. Byłam przy jej śmierci i do dziś pamiętam to uczucie bezsilności, złości i żalu. I ogromne uczucie pustki. Jeśli mogę tak powiedzieć, moja babcia była moją przyjaciółką, doradczynią, wsparciem, powierniczką sekretów. Świąt od tego dnia nie lubię. Zawsze na święta coś się działo. Rok po śmierci babci dziadziuś miał wylew, z którego nigdy się nie podniósł. Na święta wrócił do domu ze szpitala. Dwa lata temu zmarł, po świętach wielkanocnych. Przeczuwaliśmy że tak się stanie, więc i święta nie cieszyły. Ubiegłe święta wielkanocne też nie były radosne. Mój tato, wrócił ze szpitala po ciężkiej chemio i radioterapii. W święta życzyliśmy mu powrotu do zdrowia wiedząc że tak się nie stanie. Serce pękało mi z bólu i z bezradności. Świadomość tego co nieuniknione była straszna. Tato zmarł w sierpniu tamtego roku.
Każdego roku boję się świąt i myśli że znów coś może się wydarzyć. Cieszę się że mam dzieci, które pomagają mi w przygotowywaniu ozdób, potraw. Mam również męża, który  mnie wspiera i kocha taką jaka jestem i mam moją kochaną mamę, która jest moją pomocą, oparciem i przyjaciółką. Kiedy wspominam te wszystkie tragiczne chwile, płyną mi łzy których nie mogę zatrzymać. Zastanawiam się czy to wszystko co mnie spotyka, te różne doświadczenia mają jakiś sens. Nie wiem.

Dzisiaj wraz z dziećmi  przygotowaliśmy 3 jajka do powieszenia na gałązkach. Zabawa była fajna, pokleiliśmy się trochę ale chyba wyszło fajnie. Podczas robienia jajek opowiadałam dzieciom jak wyglądały przygotowania do świąt wtedy gdy byłam w ich wieku. Mówiłam o zapachu drożdżowego ciasta, które piekło się w piecu, o zamieszaniu gdy ciocia z babcią ustalały ile jajek będą gotować. Mówiłam im om strojeniu domu bibułą, o malowaniu pisanek woskiem. Słuchały z otwartymi buziami.  Nasze jajka wyglądają tak:









 Mój Adrianek podczas dekorowania jajka :)




 I gotowe :)

Nasze jajka w komplecie :)




 Moja Olunia przy pracy:)
 I skończone jajko:)



Jutro planujemy zrobić palmy wielkanocne. Przygotowaliśmy z krepiny już część kwiatków.








Wspaniałym podręcznikiem dla wszystkich amatorów tworzenia kwiatów z krepiny są książki  "Kwiaty z krepiny" i "Bukiety z krepiny" autorstwa Marie Chevalier.  Książki są bogate w ilustracje co i jak robić aby powstawały krepinowe cuda. Wyszczególnione są potrzebne materiały, sposoby robienia np, pręcików, farbowania bibuły i wiele innych sztuczek. Polecam, bo warto.