Obserwatorzy

piątek, 11 kwietnia 2014

Już nie długo święta, czas piękny, rodzinny i magiczny. Do niedawna wszystkie moje święta były radosne. Piszę niedawno, choć minęło już 6 lat  od dnia kiedy naszą rodzinę opuściła moja babcia. Zazwyczaj świąteczne śniadanie jadaliśmy u moich dziadków. Wcześniej wspólnie szykowaliśmy różne smakołyki i to były niesamowite chwile. Pewnego dnia, podczas śniadania babcia powiedziała mi że chciałaby dożyć dnia kiedy to śniadanie będzie mogła zjeść u nas, tzn u mnie i mojego męża. Od tamtego dnia wiele się zmieniło w kwestii świąt. Już zawsze śniadania i obiady świąteczne jadaliśmy u nas. Moja babcia doskonale gotowała i to głównie dla pochwał z jej ust starałam się aby wszystko smakowało. Niestety 6 lat temu rak zabrał babcię. Babcia zmarła 2 dni przed wigilią. Byłam przy jej śmierci i do dziś pamiętam to uczucie bezsilności, złości i żalu. I ogromne uczucie pustki. Jeśli mogę tak powiedzieć, moja babcia była moją przyjaciółką, doradczynią, wsparciem, powierniczką sekretów. Świąt od tego dnia nie lubię. Zawsze na święta coś się działo. Rok po śmierci babci dziadziuś miał wylew, z którego nigdy się nie podniósł. Na święta wrócił do domu ze szpitala. Dwa lata temu zmarł, po świętach wielkanocnych. Przeczuwaliśmy że tak się stanie, więc i święta nie cieszyły. Ubiegłe święta wielkanocne też nie były radosne. Mój tato, wrócił ze szpitala po ciężkiej chemio i radioterapii. W święta życzyliśmy mu powrotu do zdrowia wiedząc że tak się nie stanie. Serce pękało mi z bólu i z bezradności. Świadomość tego co nieuniknione była straszna. Tato zmarł w sierpniu tamtego roku.
Każdego roku boję się świąt i myśli że znów coś może się wydarzyć. Cieszę się że mam dzieci, które pomagają mi w przygotowywaniu ozdób, potraw. Mam również męża, który  mnie wspiera i kocha taką jaka jestem i mam moją kochaną mamę, która jest moją pomocą, oparciem i przyjaciółką. Kiedy wspominam te wszystkie tragiczne chwile, płyną mi łzy których nie mogę zatrzymać. Zastanawiam się czy to wszystko co mnie spotyka, te różne doświadczenia mają jakiś sens. Nie wiem.

Dzisiaj wraz z dziećmi  przygotowaliśmy 3 jajka do powieszenia na gałązkach. Zabawa była fajna, pokleiliśmy się trochę ale chyba wyszło fajnie. Podczas robienia jajek opowiadałam dzieciom jak wyglądały przygotowania do świąt wtedy gdy byłam w ich wieku. Mówiłam o zapachu drożdżowego ciasta, które piekło się w piecu, o zamieszaniu gdy ciocia z babcią ustalały ile jajek będą gotować. Mówiłam im om strojeniu domu bibułą, o malowaniu pisanek woskiem. Słuchały z otwartymi buziami.  Nasze jajka wyglądają tak:









 Mój Adrianek podczas dekorowania jajka :)




 I gotowe :)

Nasze jajka w komplecie :)




 Moja Olunia przy pracy:)
 I skończone jajko:)



Jutro planujemy zrobić palmy wielkanocne. Przygotowaliśmy z krepiny już część kwiatków.








Wspaniałym podręcznikiem dla wszystkich amatorów tworzenia kwiatów z krepiny są książki  "Kwiaty z krepiny" i "Bukiety z krepiny" autorstwa Marie Chevalier.  Książki są bogate w ilustracje co i jak robić aby powstawały krepinowe cuda. Wyszczególnione są potrzebne materiały, sposoby robienia np, pręcików, farbowania bibuły i wiele innych sztuczek. Polecam, bo warto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz